Gabrysia i Marek prawdopodobnie nigdy by się nie poznali, gdyby nie pewne zwierzątko… któremu z tego miejsca chciałam serdecznie podziękować. Gdyby nie ono, nie mogłabym uczestniczyć w tym pięknym, rodzinnym i wzruszającym ślubie. Ale zacznijmy od początku.
Gabrysia mieszkała w Krakowie na studiach ze współlokatorką i jej szynszylą. Pewnego dnia biedactwo utknęło za szafą i dziewczyny ni jak nie mogły jej stamtąd wydostać. Z pomocą ruszyli sąsiedzi z naprzeciwka… w tym oczywiście Marek! To była miłość od pierwszego wejrzenia!
Za każdym razem kiedy jestem częścią ślubu takiego jak tych dwoje, kocham swoją pracę bardziej i bardziej. Gabrysia i Marek to przemiłe i ciepłe osoby i to samo mogę powiedzieć o ich rodzinach i przyjaciołach. Wszyscy (łącznie ze mną!) bardzo przeżywali każdą chwilę tego dnia. Podczas ślubu na zmianę płakali i wybuchali radosnym śmiechem a na weselu nie schodzili z parkietu. Ten dzień minął zdecydowanie za szybko. Ale mam nadzieję, że dzięki tym zdjęciom pozostanie w ich pamięci na zawsze.