Nie mogłabym sobie lepiej wyobrazić tej sesji. Złoty zachód słońca, jesienne kolory na trawie i drzewach, ogromne jezioro w tle, a w tym wszystkim Oni – naturalni, roześmiani i zakochani – Ania i Maciek.
Kiedy Ania przebrała się w swoją przepiękną (PRZEpiękną), długą, koronkową suknię musze przyznać, że trochę zwariowałam. Pomyślałam 'nie może być lepiej!’. A jednak. Słońce zaczęło powoli zachodzić za góry, dając tak niesamowite światło, że z tego co pamiętam co chwile z niedowierzaniem zerkałam na zdjęcia z tyłu aparatu. Kiedy kompletnie zaszło zeszliśmy na dół nad samo jezioro. Siedziało tam 2 wędkarzy, których przeprosiłam za hałas (mówię tu o moich okrzykach „tak, pięknie! Maciek spójrz na Anię! A teraz obejmij ją ręką! Nie tą! DRUGĄ!” itd itd). Muszę przyznać, że mieli sporo cierpliwości. Na koniec powiedzieli, że to nie ważne jeśli spłoszyłam im ryby, ważne żeby młodej parze się darzyło : )