Raz do roku przychodzi taki moment kiedy drogi mojej rodziny krzyżują się. Nie jest to łatwe ponieważ mieszkamy w różnych miastach a nawet krajach. Tym razem udało nam się to w Krakowie, a że takie spotkanie to nie lada logistyczny wyczyn, wymagało więc udokumentowania.
Moje siostry i ja. Wizualnie prawie identyczne, z charakteru zupełnie różne, jednak jak to siostry, pod wieloma cechami bardzo do siebie podobne. Kiedy się spotykamy jest głośno i zwariowanie. Większość czasu spędzamy w kuchni gotując (w szczególności Ewa), albo robiąc zakupy (oczywiście spożywcze). Istna włoska rodzina! : )
W ostatni weekend pagoda dopisała więc całą gromadką wybraliśmy się na spacer przeplatany robieniem zdjęć i jedzeniem lodów, a zakończony na festiwalu Pierogów na Małym Rynku : )